Ciągniemy dalej, a raczej wyżej...
Powoli idziemy dalej z budową. Przeszkodziła co prawda choroba głownego majstra i jego nieobecność od wtorku przez co prace zwolniły i musieliśmy przełożyć betonowanie - początkowo na sobotę. Dzisiaj już wiadomo, że ekipa w trójkę nie wyrobi się z wymurowaniem ściany tarasu, więc trzeba odłożyć betoniarnię na poniedziałek. Na razie zbrojenie przygotowane, szalunki wykonane więc czekamy na ciag dalszy z tarasem, który został wstępnie zasypany we wtorek.
W międzyczasie przyjechała więźba. Niestety z umowy nici i nie podzielili w tartaku belek na dom i garaż, jak było umówione i w sobote częka nas mierzenie, opisywanie i pogrupowanie belek tak, żeby nie pocieli tego, co nie trzeba :) W sumie wyszło 8.3 m3 drewna, więc i będzie co mierzyć (ok 120 belek)
Po 4 dniach murowania praktycznie mamy ściany na piętrze - zostało jeszcze do wymurowania 2/3 wewnętrznej. Planowane to jest na poniedziałek, potem szalunki nadproży i wieńca, zbrojenie i zalanie. W międzyczasie jeszcze taras do wymurowania i zasypania i podest wejściowy.


Po 2,5-tygodniowym postoju ruszyliśmy z murowaniem piętra. W ciągu dwóch dni mamy ok 50% ścian i wygląda to całkiem obiecująco. Planowo za tydzień powinniśmy wylewać wieniec i płytę tarasową - oczywiście w tym przypadku czeka nas w pełni murowanie ścian fundamentowych (ława już jest) i zasypanie posadzki.
Lepszej pogody nie mozna było sobie wymarzyć. Wczoraj podczas zalewania stropu słońce i temperatura ~15 C i tak do wieczora żeby strop mógł związać, a nad ranem deszcz i tak dopoludnia - jak sądze po kałużach na drodze całkiem obfity. Tak o to nie musieliśmy podlewać swieżo zalanego stropu. Co prawda zauważyłem dwie rysy w okolicach balkonu, na wieńcu ale to wynika chyba z kurczliwosci betonu i dużej ilosci zbrojenia w tych rejonach (belka wieńcowa i zakotwione zbrojenie balkonu).

Tradycji staje się zadość - z opóźnieniami, ale w końcu zalaliśmy terivę. Nie powiem, że z niespodziankami, bo wspolczynnik zużycia betonu na m2 stropu (0.0465 m3/m2) okazał się nieprawdziwy i musieliśmy domawiać gruchę, ale w końcu chatę przykryliśmy pierwszym dachem. P przy okazji zakończyliśmy schody i ławę tarasową.
Komentarze